Patrząc jak na podwórku przed domem gryzą się dwa psy: Xbone i PeEs4, pomyślałem o tym jak wygląda sytuacja używek na PC’tach. Pisząc używki mam oczywiście na myśli używane gry.
Do niedawna sprawa była dosyć prosta, brałeś płytę z grą i ją wypożyczałeś, oddawałeś lub sprzedawałeś znajomym. Jednak od jakiegoś już czasu coraz więcej tytułów musi być przypisane do konta, Steam bądź innego klienta (na przykład Oridżin). Teraz to dotyczy już prawie każdego dużego tytułu AAA. Wiadomo są plusy, są minusy. Jednym z tych minusów jest brak możliwości odsprzedaży takiej gry. Pal licho jak masz jedną albo dwie gry na swoim koncie, wtedy można odsprzedać całe konto, mimo iż w teorii jest to zabronione regulaminem. Jak ktoś nie jest pewny swoich wirtualnych zakupów to może każdą grę rejestrować na innym koncie. Ale przeciętny użytkownik nie będzie się w to bawił. Więc zostajesz z kontem na którym masz kilkanaście, kilkadziesiąt, albo nawet kilkaset gier. A po szale Stemowych przecen czasami budzisz się z moralnym kacem i mnóstwem niechcianych tytułów. „Kocham Konie”? No, ale przecież były w promocji 85%! Grzech nie wziąć.
Z technicznego punktu widzenia wprowadzenie odsprzedaży gier na Steam nie byłoby żadnym problemem. Ot dostajemy opcję, że możemy „odpiąć” dowolną grę ze swojego konta i odsprzedać ją komuś innemu w postaci obecnych już teraz Giftów. Największym i chyba jedynym problemem w całej sprawie są wydawcy gier. No bo komu innemu może być nie na rękę handel używkami? W końcu zawsze lepiej sprzedać kilka nowych egzemplarzy gry, nawet 75% taniej, niż dać zarobić komuś innemu.
Ale właściwie czy w epoce wirtualnych, cyfrowych kopii gier może być mowa o używkach? Przecież taki Half-Life 2, który siedzi u mnie na koncie od kilku lat, niczym nie różni się od tego, który ktoś kupuje sobie właśnie w tym momencie w sklepie Steam. To wszystko jest ta sama kopia jednego oryginału.
Kiedyś było inaczej, bo gry sprzedawało się w fizycznej postaci. Używana gra różniła się od nówki, bo mogła mieć porysowaną płytę, brak albo uszkodzone pudełko, brak instrukcji, itp. Wielka plama od kiszonego ogórka na okładce, 50% ceny w dół.
Ale wracając na Steam. Ja to widzę tak, że mielibyśmy opcję „odpięcia” dowolnej gry z naszego konta. Wtedy dostawalibyśmy do dyspozycji Gifta, którym moglibyśmy handlować (handluj z tym). Tylko, że teraz pojawia się problem, bo jednak ktoś na pewno chciałby z tego czerpać jakieś korzyści. Kilka procent od transakcji dla Steam, kilkanaście procent dla wydawcy/producenta (15-20%?). No dobra, ale co zrobić jak ktoś będzie chciał opylić grę za czapki, albo karty Steam? Wydaje mi się, że jedynym rozsądnym wyjściem z tego problemu, byłoby ograniczenie tego typu Giftów tylko do użytku na Steam Markecie. Czyli tylko do odsprzedaży za realną gotówkę (mimo iż w Steam Wallet mamy tylko wirtualne cyferki, tralala).
Ale czy nie zaniżyło by to cen? No nie. Przecież nikt by nie kupował gier drożej, żeby potem sprzedawać taniej. No chyba, że Robin Hudł. Pamiętajmy, że w sklepie Steam są ograniczenia co do ilości zakupionych sztuk. Jeśli kupisz w krótkim czasie zbyt wiele egzemplarzy, to dosyć szybko odezwie się do ciebie ktoś z supportu 🙂
Z początku na pewno ceny na Steam markecie odbiegały by mocno od realnych cen w sklepie. Ale pierwsza fala zachwytu by w końcu minęła i rynek sam by się ustabilizował. Gry w końcu nie były by pewnie o wiele tańsze niż w sklepie 🙂
Czy to by tak właściwie zagroziło wydawcom, producentom? Myślę, że nie. Popatrzmy na to w ten sposób, ludzie kupowali by wtedy jeszcze więcej gier i to nawet po pełnej cenie, bo nie musieli by się obawiać, że kupując jakiś tytuł stracą pieniądze. Nie spodoba im się? To go odsprzedadzą. No chyba, że to totalny szmelc, które go nikt nie chce. Ale w większości przypadków na pewno znaleźli by się chętni, by kupić jakiś produkt taniej.
Kto wie, może ludzie Gabe’a już od dawna rozważają taką opcję i prowadzą długie negocjacje z producentami. To jest właśnie ta jedyna przeszkoda. Kto wie, może nie do pokonania?
Jest jeszcze jedno pytanie. Czy to właściwie jest potrzebne? Na przecenach Steam można kupić większość gier naprawdę bardzo tanio, więc jak potem nam się coś znudzi lub zwyczajnie nie spodoba, to i tak nie będzie szkoda tych kilku zmarnowanych złotych.
Coś te gify nie chcą działać 😦
„Do niedawna sprawa była dosyć prosta, brałeś płytę z grą i ją wypożyczałeś, oddawałeś lub sprzedawałeś znajomym.”
U mnie zawsze było tak, że jak pożyczyłem komuś to już nie wracała albo wracała tak sczochrana, że nie dało się już gry zainstalować. Painkillera to chyba ze trzy razy kupiłem przez to, a pograłem może z 10 godzin;)
PS Ładny tekst napisany przez developera w tym samym temacie http://alen.ladavac.com/games/reselling-steam-games/
To prawda, ile to gier przepadło, albo wracały w innych pudełkach ^^
—–
No tak, koleś zwraca uwagę na fakt, że my nie posiadamy gier na Steam, tylko kupujemy do nich dostęp. To trochę komplikuje sprawę (a może jak sam stwierdza, ją upraszcza?).
Fajne gify 😀
A ja jestem ponad podziałami bo mam konsole i Pc(no dobra, nie cierpię tych walonych fanbojów M$ i Nintendo, ale kto w Polsce lubi Nintendo do cholery!?)!
Ja też mam konsolę, tylko, że trochę starą – Pegasusa ^^
Ta i jeszcze powiedz ze zasilacz/pady sprawne :p
No ba, oczywiście.
Nawet kilka miesięcy temu odpalałem, żeby sprawdzić i przeszedłem całe Big Nose Freak Out ze złotej piątki Codemasters. grałem na dwóch playerów, wtedy jest więcej żyć w zapasie 😀
Ja tam lubię Nintendo. Ale to dawne Nintendo, z czasów N64. Wtedy (rok 1997) wyszła strzelanka nazwana Goldeneye 007. I była dla konsol tym samym do H-L1 dla PC – deklasowała wszystkie inne tytuły na lata.
Eh, ale to se ne wróti…
Żebym nie był gołosłowny http://www.youtube.com/watch?v=Q8vibZquW5E
Goldeneye powiadasz? ^^
Ja też lubię stare konsole, szczególnie te z lat 80-ych czy 90-ych. Jak bym miał odpowiednio dużo środków i miejsca w domu to bym sobie kupił wszystkie. 🙂 Jednak pozostaje mi tylko zabawa emulatorami. Chociaż niektóre bardzo dobrze emulują takie stare konsole.
https://pbs.twimg.com/media/BMstuLKCEAAN-il.png:large
„Most important Valve game ever…”
Gordon, Chell i Heavy płaczą ;_;.
“Most important Valve game ever…” Nosz kurwa, chyba dla koreańców…
Obecnie ilość osób grających w Dotę 2 jest większa niż ilość graczy grających we wszystkie pozostałe gry Valve razem wzięte.
http://store.steampowered.com/stats
To smutne.
Ja tam nawet Doty 2 nie lubie ;_;
Co do konsol, to chociaż dobrze, że na takim Wii i Wii U, można sobie kupować używane gierki(a poza tym- na konsole Nintendo w Polsce trudno dostać jakieś sensowne nówki). Ogólnie, wszystkie konsole, które walczą z rynkiem używek, same kopią sobie grób.
A co do Steam’a, to sądzę, że takie używki, niezbyt by się udały, gdyż by to działało i aby je odsprzedać, trzeba by było pewnie oddać sporą(bardzo) część zysku i nikomu nie opłacałoby się tego sprzedawać.
Xbone to już chyba tym swoim grobem dokopali się do Chin 😉
http://www.reddit.com/r/Games/comments/1gioui/half_life_3_in_development_wsteambox_internal/
Ciekawe ile czasu inie nim zdementują…
Dobra, już po zabawie. Mieli po prostu lukę w bugtrackerze…
Co przegapiłem?
W sumie nic takiego. Okazało się, że przez jakiś błąd ludzie mogli dopisywać co chcieli i wstawili opis błędu w H-L3 z podpisem pracownika Valve http://i.imgur.com/P1MmoCU.png
Ehh, czyli jak zwykle
Kiedyś pożyczenie gry to branie od kumpla płyty i nie oddawanie mu, straciłem tyle fajnych gier… Teraz to podesłanie linka z torrenta….
Pamiętam jak kiedyś pożyczyłem GTA San Andreas (no takie nieoryginalne.. ekhm), koleś oddał mi potem zupełnie inną płytę i okładki ;D